W tzw. miejscach użyteczności
publicznej oraz również na posesjach prywatnych zainstalowanie stałego systemu
kamer wideo traktowane jest jednoznacznie jako poprawianie standardów
bezpieczeństwa. Nie ważne, że kamera na szkolnym korytarzu rejestruje wyłącznie
obraz bez dźwięku i w jakości 480 pikseli (vide kamery w sali kolumnowej Sejmu, na
dodatek jeszcze z obrazem 4:3). Nie ważne, że materiały nagrane nie są
zapisywane, a jeśli są przechowywane to bardzo krótko a następnie usuwane.
Przecież na telewizorku pana woźnego jest stały podgląd na obraz z kamery.
Monitoring stał się w wielu miejscach wymówką przed zarzutami o brak dbałości o bezpieczeństwo, lekiem na całe zło. Często
jednak bardziej niż z bezpieczeństwem kojarzy się z nieuzasadnionym nadzorem.
Oczywiście czasami się przydaje, ale najczęściej na otwartym terenie, gdzie
celem jego instalacji jest zapobieganie dewastacjom i wandalizmowi. Jednak w
szkole monitoring ma przecież głównie chronić bezpieczeństwo uczniów a nie
mienie szkolne, czyż nie? Może rola szkoły uległa redukcji z poziomu nauczania i wychowania jedynie do nadzoru i karania?
Tym sposobem kamery pewnej szkoły
zawędrowały aż do toalety. Ochrona intymności (w końcu toaleta to miejsce
zaspokajania szeroko pojętych potrzeb higieny) przegrała z fałszywie
postrzeganym konceptem bezpieczeństwa. I to jedynie w męskiej toalecie znalazły
się kamery, aby było wszem i wobec wiadomo która grupa jest bardziej na
widelcu u dyrekcji. Bo przecież wiecie, że chłopaki to łobuziaki itp. Choć jak
wiadomo ze starego porzekadła "łobuzy kochają mocniej". Dla
dziewczynek w toalecie taryfa ulgowa. Sytuacja dobra jako element case study z zakresu społecznego
postrzegania roli przedstawicieli danej płci.
Z tym tematem koresponduje moja własna niewesoła historyjka. Bowiem na początku jesieni zeszłego
roku mój niezabezpieczony rower stał się przedmiotem czynności
wykonawczej zaboru w celu przywłaszczenia. No zarąbali mi dwukołowca.
Niezabezpieczony powiecie, masz Gorazdowski za swoje. Otóż tak, stał
niezabezpieczony w piwnicznej wnęce, obok korytarza do zamykanych piwnic. Stał tam przez 5 lat, bo nie mieścił się do naszej piwnicy, a wcale nie
uśmiechało mi się trzymać go na balkonie na trzecim piętrze, a tym bardziej
przed drzwiami mieszkania jako zawalidrogę i dla mnie, i dla sąsiada. Nota bene
stał tam również rower mojej siostry, równie wolny od zabezpieczeń co mój.
Kiedy zorientowałem się że mój majątek został uszczuplony, udałem się do
ochroniarza, w końcu mieszkam na pierwszorzędnym luksusowym osiedlu strzeżonym dla ludzi
obrzydliwie bogatych, którzy bilety NBP wyrzucają przez okno oraz lubują się w
stawianiu ogrodzeń między rzeczywistością a swoim mlekiem i miodem płynącym
królestwem dobrobytu. Pan ochroniarz powiedział mi, że owszem obraz z kamer
jest zapisywany, jednak zapis jest usuwany raz na tydzień w niedzielę, a był bodaj poniedziałek czy wtorek. A przecież nie
chodzę do piwnicy codziennie. Pozostało mi zagotować mózg w sosie własnym myśli
albo iść na komisariat. Generalnie lubię mieć do czynienia z wszelkiego
rodzaju urzędami, jest we mnie zawsze coś wesołego gdy udaję się choćby na
pocztę. Tym razem jednak odpuściłem; rower był stary, ciężki i już wtedy prawie
wcale go nie używałem, co więcej planowałem się go pozbyć. Teraz jak o nim
piszę jednak wezbrał we mnie jakiś sentyment. Ktokolwiek widział, Kross
czerwono-czarny z przerzutkami Shimano (3 stopnie), hamulce tarczowe w tylnym
kole. Miał jakieś 10 lat. Jak coś to mój.
Polecam serdecznie bloga „Belferblog”
p. Chętkowskiego, nauczyciela licealnego z Łodzi. Stamtąd pochodzi komentowany post.
Wpisy krótkie, ale cykliczne. Czytam raz na jakiś czas już od dawna. Głównie
przez chęć konfrontacji zmian zachodzących w oświacie z własnymi nie tak
odległymi doświadczeniami.
Pozdrawiam moich kochanych
czytelników. Nie zapomnijcie o łapce w górę i komentarzu. Oraz pamiętajcie o subskrypcjach, przecież stamtąd przyszliście.
Edycja: Szkoła o której mowa to jedno z gimnazjów w Puławach (lubelskie). Z artykułu linkowanego na Belferblogu dowiedzieć się można m.in., że ze względu na to, że kamera toaletowa została skierowana na pisuary zamieszczono nad każdym z nich napis "awaria". Test unikania pułapek moralności władze gimnazjum zaliczają więc bezbłędnie.
Edycja: Szkoła o której mowa to jedno z gimnazjów w Puławach (lubelskie). Z artykułu linkowanego na Belferblogu dowiedzieć się można m.in., że ze względu na to, że kamera toaletowa została skierowana na pisuary zamieszczono nad każdym z nich napis "awaria". Test unikania pułapek moralności władze gimnazjum zaliczają więc bezbłędnie.
Wasz M.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz