Czy polskie życie polityczne to gra wydana przez Hasbro?
Jest koniec maja 2019 r.
PIS wygrywa czwarte z rzędu wybory, tym razem do Parlamentu Europejskiego. Korzysta z fali wznoszącej. Miesiąc wcześniej premier przedstawia projekt ustawy rozszerzającej 500+ na pierwsze dziecko. Opozycja, nawet przy zjednoczeniu swoich kluczowych sił w osobliwym froncie koalicji PSL-PO-N-SLD nie przeskakuje wysokiej popularności rządzących, która przy niskiej frekwencji (45%) daje tym drugim miażdżące poparcie (również 45%). Podziały na lewicy sprawiają, że zbuntowany prezydent Słupska Robert Biedroń tworzy własny komitet do PE pod nazwą Wiosna, a partia Razem notuje poparcie w granicach błędu. Własny komitet wystawia też antysystemowy wówczas Kukiz 15.
W takich okolicznościach koalicyjny komitet opozycyjny wystawia w okręgu nr 8 (lubuskie) listę, która przy poparciu 28% zdobywa 1 mandat. Lokomotywą listy (100k głosów) i zwycięskim europosłem jest Krzysztof Hetman (PSL), za nim Joanna Mucha (wtedy PO, 70k głosów), Riad Haidar (SLD, 16k głosów) i inni. Wśród innych, z 3k głosów, Włodzimierz Karpiński, dawny minister skarbu w rządzie PO. Jesienią tamtego roku niewybrany do PE Karpiński zostanie szefem miejskiej spółki odpadowej w Warszawie, a jeszcze później sekretarzem miasta.
Jest połowa października 2023 r.
Karpiński staje przed nie lada okazją - jest następny w kolejce do objęcia mandatu europosła. Kadencja jest krótka, ale oprócz diet gwarantuje jedno - w momencie przyjęcia mandatu Karpiński zostanie objęty immunitetem formalnym, postępowanie przeciw niemu zostanie zawieszone, a sąd będzie musiał go zwolnić z aresztu. Uchylić immunitet mógłby wyłącznie PE, jeśli w ogóle zdążyłby zająć się sprawą do końca kadencji.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz