niedziela, 13 października 2013

Reinkarnacja, redefinicja, restauracja

Bez startów moi drodzy. Nie mam na to ochoty. Przedstawiać się nie będę, bo to nie orędzie państwowe. Zaczynam chcieć na powrót formułować swój strumień świadomości. Forma ujawni się, jeśli ten twór przetrwa. Zwróćcie uwagę na nowy adres. Jest bardziej populistyczny, przez co bardziej mi się podoba. Taki "głównonurtowy" żeby nie zapożyczać tego i owego.

Odpalmy więc wspólnie racę, wystrzelmy z pistoletu przed rozpoczęciem biegu. Oznaczmy ten kolejny start, ale bez zbędnej satysfakcji. Jak się powszechnie uważa wszystko musi mieć początek, choć na przykład Wszechświat może okazać się nieskończonym ciągiem. Nie miejcie do mnie pretensji jeśli jakieś zdanie będzie wyrwane z kontekstu względem poprzedniego. Jeśli to się nie przyjmie u mnie w głowie, forma tego tworu dziennikowego sama to zweryfikuje.

Do pracy, rodacy.
(Odnoszę się do samego siebie w liczbie mnogiej w celu wyobrażenia tłumu dopingującego mnie do pisania; czy jest on rzeczywisty to mniej ważne).

Nieustanne pozdrowienia,
M.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz